Upał nie przeszkodził kierowcom Mercedesa w pokazie siły w pierwszym treningu na torze pod Barceloną.

Pogoda nie zaskoczyła. Żar z nieba nad Półwyspem Iberyjskim w sierpniu z pewnością nie zdziwił nikogo i według wszelkich prognoz temperatura wynosząca 30 stopni Celsjusza będzie nieprzerwanie utrzymywać się przez cały wyścigowy weekend.

Pierwszy na torze zameldował się Sebastian Vettel, który zapewne bardzo rwał się do wypróbowania swojego nowego podwozia. Niemiec po wielkich trudnościach podczas dwóch wyścigów na Silverstone dostał nowy pakiet i wygląda na to, że w jakimś stopniu mu pomógł. Kierowca Ferrari pierwszy trening skończył na piątym miejscu, tuż za swoim kolegą, czwartym Charlesem Leclerkiem.

Max Verstappen po tym jak na Silverstone wygrał z oboma Mercedesami, w Hiszpanii pozostaje dla nich jedynym zagrożeniem. Holenderski as do lidera Valtteriego Bottasa stracił sekundę. Druga strona garażu Red Bulla oczywiście odbiega od czołówki dużo bardziej. Alexander Albon długo pozostawał na siedemnastej pozycji, ale w końcówce sesji się poprawił, przez radio docenił balans bolidu i skończył z ósmym czasem.

Żadnych problemów z wejściem w rytm po trzech tygodniach przerwy nie miał Sergio Perez. Meksykanin ostatni raz w swoim samochodzie siedział 19 lipca, gdy uczestniczył w Grand Prix Węgier. Później niestety zaraził się koronawirusem i swoje miejsce oddał Nico Hulkenbergowi.

Wydaje się jednak, że Perezowi odpoczynek od Formuły 1 nie przeszkodził, bowiem pierwszy trening na torze Barcelona-Catalunya zakończył na siódmej pozycji, wyprzedzając drugiego kierowcę Racing Point, Lance'a Strolla o 0,2 sekundy.

Pierwszą dziesiątkę uzupełnili niezapowiedziani goście - duet Haasa, który zazwyczaj znajduje się w tyle tabeli. Hiszpański klimat widocznie bardzo im sprzyja, ponieważ Romain Grosejan znalazł się w pierwszej szóstce, tuż za duetem Ferrari, z kolei Kevin Magnussen zanotował dziewiąty czas.

Była to dość spokojna sesja dla mechaników Formuły 1. Jedyne problemy techniczne wystąpiły w samochodzie Daniiła Kwiata, ale w połowie sesji rosyjski kierowca mógł już wyjechać na tor.

A skoro o ogonie stawki mowa, z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o wyniku Roya Nissany'ego. Izraelski zawodnik wskoczył w bolid George'a Russella i stracił do lidera niemal cztery sekundy. Przed duetem Williamsa, który zamknął stawkę znaleźli się Daniel Ricciardo, wspomniany Kwiat oraz duet Alfy Romeo.