Zbliżający się sezon Formuły 1 będzie składał się z 23 wyścigów, a nie jak pierwotnie planowano 24. We wtorek władze F1 oficjalnie potwierdziły, że planowane na kwiecień GP Chin nie otrzyma żadnego zastępstwa.

Pierwotnie Formuła 1 zakładała rozegranie w tym roku rekordowej liczby, aż 24 eliminacji mistrzostw świata, ale niepewność co do rozegrania GP Chin sprawiała, że od wielu tygodni spekulowało się iż sezon zatrzyma się jednak na 23 wyścigach.

Grand Prix w Szanghaju miało odbyć się 16 kwietnia między GP Australii i GP Azerbejdżanu. Gdy jasne stało się, że pandemia koronawirusa w Państwie Środa po raz kolejny uniemożliwi spokojne rozegranie weekendu wyścigowego, wydawało się, że władze F1 znajdą jakąś alternatywę.

Portugalskie media donosiły nawet, że porozumienie z torem Algarve, który gościł kierowców F1 w pomiętnym sezonie 2020, jest już bardzo bliskie finalizacji. Ostatecznie jednak okazało się, że nie będzie żadnego wyścigu w połowie kwietnia.

Promotor mistrzostw próbował ratować sytuację negocjując jeszcze przesuniecie wyścigu w Azerbejdżanie o jeden tydzień, aby w kalendarzu nie było blisko miesięcznej luki w kwietniu i żeby nieco zmniejszyć obciążenie logistyczne ekip, które zaraz po wyścigu w Baku będą musiały przetransportować się bezpośrednio do Miami.

Organizatorzy wyścigu skorzystali jednak ze swojego prawa i odmówili przeniesienia wyścigu na inny termin i ten odbędzie się zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami, 30 kwietnia.

"Formuła1 może potwierdzić, że sezon 2023 będzie składał się z 23 wyścigów" pisano w krótkim oświadczeniu serii. "Wszystkie dotychczas potwierdzone daty wyścigów nie ulegną zmianie."

Między wyścigami w Melbourne oraz w Baku będzie więc aż czterotygodniowa przerwa.

Zmiana liczby wyścigów w sezonie ma również implikacje techniczne dla zespołów, które będą miały dostępną mniejszą liczbę skrzyni biegów. Każdy kierowca w sezonie 2023 będzie miał bowiem do dyspozycji tylko cztery przekładnie. Gdyby sezon składał się z 24 eliminacji byłoby ich pięć.