Dyrektorzy stowarzyszenia GPDA - Carlos Sainz oraz George Russell - mają odmienne zdanie co do potrzeby automatycznego wyłączania systemu DRS. Dyskusja jest pokłosiem potężnego wypadku Jacak Doohana na Suzuce.
Doohan w pierwszym treningu na japońskim torze udostępnił swój kokpit Ryo Hirakawie, a w drugiej sesji już na pierwszym okrążeniu potężnie rozbił A525, zapewniając swoim mechanikom pełne ręce roboty.
Kierowca trudem, ale o własnych siłach opuścił kokpit i został bez problemu dopuszczony do reszty weekendu wyścigowego. Szybko okazało się również, że jego dzwon był wynikiem niedomknięcia systemu DRS przed pierwszym zakrętem, który na Suzuce w teorii można pokonać bez odjęcia gazu.
Doohan właśnie w ten sposób miał pokonywać go w symulatorze przed pojawieniem się na Suzuce. W realnych warunkach okazało się, że zabrakło mu przyczepności na tylnej osi i z dużym impetem uderzył w bandy.
Zakręt numer 1 na torze Suzuka jest szczególny, gdyż kierowcy w wielu wypadkach muszą pamiętać, aby ręcznie zamknąć przed nim DRS. Faktyczne hamowanie następuje dopiero przed drugim łukiem.
System DRS możne zamykać się obecnie przez naciśnięcie pedału hamulca, określonego procentowo odpuszczenia pedału gazu lub ręcznie, za pomocą przycisku na kierownicy.
W obliczu tak potężnego wypadku w piątek na odprawie kierowców z FIA miało dojść do ożywionej dyskusji, w której część zawodników domagała się wdrożenia automatycznego "bezpiecznika" dla systemu DRS.
Dyrektor wyścigów miał być proszony o przeanalizowanie możliwości automatycznego zamykania tylnego skrzydła na wejściach w zakręty na wypadek, gdyby kierowcy nie udało się tego zrobić samodzielnie.
Jednym ze sposobów na uzyskanie takiego efektu mogłoby być bazowanie na danych GPS, ale system taki musiałby być przede wszystkim niezawodny.
George Russell i świeżo mianowany na dyrektor GPDA Carlos Sainz, który w stowarzyszeniu zastąpił Sebastiana Vettela, mają jednak na ten temat odmienne zdanie.
"Bezpieczeństwo wciąż pozostaje najważniejszym priorytetem, zwłaszcza przy prędkościach, jakie osiągamy - w każdej innej erze F1 Jack dziś by nie wyszedł z tego cało" tłumaczył Sainz pytany przez The Race o potrzebę wprowadzenia zmian w systemie DRS.
"Musimy więc nadal robić postępy. Jeśli mamy sprawiać, że samochody będą tak szybkie jak obecnie, musimy jednocześnie rozwijać się w kwestii bezpieczeństwa."
"Miałem wrażenie, że dość głośno mówiłem [w piątek]. Jestem zaskoczony, że to nie dochodzi do tego częściej, bo sam miałem sytuacje, w których przez pomyłkę nie nacisnąłem na przycisk DRS i system pozostał otwarty, co daje potężne szarpnięcie i naprawdę przeraża, gdy wchodzisz w zakręt, jak na przykład zakręt numer 1 tutaj, w Szanghaju, albo zakręt numer 9 w Australii."
"Mamy zbyt wiele takich zakrętów, gdzie to od kierowcy zależy, czy zamknie DRS i od systemu, czy dobrze poradzi sobie z jego zamknięciem."
"Obawiam się, że nie było wystarczająco dużo takich wypadków, żeby udowodnić, że może powinniśmy popracować nad bezpieczeństwem tego elementu."
"Mam jednak nadzieję, że [wypadek Doohana] pokaże, że trzeba wprowadzić rozwiązanie, które automatycznie - na 100, 50 metrów przed hamowaniem - zamknie DRS, tak żeby nie było możliwości, by kierowca popełnił błąd lub by system zawiódł i się nie zamknął. Dodatkowo żeby dawało to ostrzeżenie - jeśli FIA go nie zamknie, to kierowca będzie wiedział, że sam musi to zrobić."
"Również z myślą o przyszłym roku i całej tej sprawie z dociskiem, który chcą zmieniać, uważam, że ważne jest, by wprowadzili rozwiązanie, które będzie automatyczne."
Sainz odnosił się do zmian w przepisach technicznych, które w przyszłym roku będą znaczące. System DRS zniknie z Formuły 1, ale w jego miejsce pojawi się cały zestaw aktywnej aerodynamiki, zmieniający charakterystykę pracy auta.
George Russell, dość niespodziewanie stwierdził jednak, że to kierowca powinien być odpowiedziany w stu procentach za operowanie systemem ruchomego skrzydła.
"Oczywiście to, co przytrafiło się Jackowi, było dużym uderzeniem i bardzo niefortunnym zdarzeniem, ale myślę, że to jeden z tych przypadków, które widzisz raz i wszyscy to zauważają. Prawdopodobnie to jedyny zakręt w całym kalendarzu, gdzie to stanowi problem" wyjaśniał Russell.
"Nie sądzę, żeby coś naprawdę wymagało zmiany. Jako kierowcy mamy swoje obowiązki; musimy jechać na pełnym gazie po prostej i skręcać w zakręty, a naciśnięcie przycisku, żeby wyłączyć DRS, to po prostu część tej pracy."
"Nie chcemy, żeby to było zautomatyzowane - chcemy, żeby to nadal zależało od kierowcy. Już i tak mamy za dużo gadżetów i systemów."
09.04.2025 12:14
0
Wydaje mi się, że gdyby ta strefa DRS kończyła się 20 metrów wcześniej to w żadnym stopniu by to nie wpłynęło na możliwości wyprzedzania a zarazem by zwiększyło bezpieczeństwo.
09.04.2025 12:30
2
1
Kiedyś, dawno temu, jeden z lepszych kierowców powiedział, że DRS powinien obejmować cały tor i to kierowca powinien decydować kiedy go włączyć a kiedy wyłączyć skoro już dzięki niemu robią sztuczne wyprzedzanie. A jeśli ktoś nie potrafi tego opanować to nie nadaje się do F1.
Niestety nie pamiętam czy to był Kimi Raikkonen czy ktoś inny.
09.04.2025 12:50
0
@Duke_ Ja tak powiedziałem, ale mnie się nie cytuje. Niesłusznie.
09.04.2025 20:29 zmodyfikowany
0
@Duke_ True 👍
Co mi po kierowcach, którzy potrafią w symulatorze przejechać idealne okrążenie, jak potem ślizgają się na prostych/zakrętach bo nie ogarniają feedbacków....
Albo zakazać drs albo dozwolić przez cały czas, reszta to pudrowanie trupa, który jest za ciężki, za szeroki i zależy od programu (doładowania baterii) niż realnej umiejętności kierowania bolidem
09.04.2025 17:21
0
a co z teorią, że Doohan sprawdzał w symulatorze Apline mozliwośc wjechania z otwartym drs i tam sie dalo, stad jego próba :D?
10.04.2025 19:17
0
@ekwador15
"Doohan właśnie w ten sposób miał pokonywać go w symulatorze przed pojawieniem się na Suzuce. W realnych warunkach okazało się, że zabrakło mu przyczepności na tylnej osi i z dużym impetem uderzył w bandy."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się