Kierowcy Formuły 1 pozytywnie reagują na zmiany, jakich FIA dokonała w kwestii przestrzegania zasad zachowania, ale zgodnie przyznają, że to tylko czubek góry lodowej.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa przed pierwszą europejską runda mistrzostw świata F1 w tym sezonie ustąpiła nieco i mocno ograniczyła możliwość karania kierowców za przeklinanie lub krytykę swoich oficjeli.
Kierowcy z zadowoleniem przyjęli znaczące ograniczenie kwoty grzywien i doprecyzowanie tego za co mogą być ukarani, ale przyznają, że całe zamieszanie w ogóle nie powinno mieć miejsca.
"Mówimy o sytuacji, w której odwracamy coś, co przede wszystkim jest niedorzeczne" tłumaczył dyrektor GPDA, George Russell, który aktywnie włączył się w próbę dialogu z FIA.
"Oczywiście, cieszymy się, że to [zostało zmienione], ale to w ogóle nie powinno mieć miejsca, jeżeli miałoby to mieć sens."
"Dlatego trochę dziwnie jest dziękować za zmiany, skoro w ogóle nie powinniśmy byli się znaleźć w takiej sytuacji."
O całe zamieszanie wokół kwestii szeroko pojętego zachowania zawodników zapytany został także 7-krotny mistrz świata Lewis Hamilton, który zaistniałą sytuację określił jako "niedorzeczną".
"Obecnie mamy spory chaos. Jest wiele kwestii, które wymagają zmiany. To pewne."
Max Verstappen, który w zeszłym roku został pierwszym ukaranym za przeklinanie zawodnikiem, otrzymując wtedy karę prac społecznych, przyznał że "jest lepiej", podkreślając również, że to "dopiero początek".
Gdy prezydent FIA w środę ogłaszał zmiany w regulaminie, stwierdził że "przewodził obszernemu i produktywnemu przeglądowi, na który wkład mieli przedstawiciele siedmiu mistrzostw świata organizowanych przez FIA".
Przed GP Emilii-Romanii na torze Imola Russell, jako przedstawiciel kierowców F1 w GPDA, powiedział: "Nadal nie otrzymaliśmy żadnej korespondencji z wyższego szczebla zarządzającego FIA. To wszystko jest podejrzane."
Brytyjczyk nie chciał doprecyzować co ma na myśli, ale można się domyślać, że chodzi o serię kontrowersji jakie w ostatnim czasie wiążą się z osobą Mohammeda Ben Sulayema i chociażby jego ostatnimi pomysłami na zwiększenie swojej władzy w organizacji.
Russell zapytany dlaczego kierowcy nie mogą porozumieć się z szefem FIA, odpierał: "To dobre pytanie. Nie powinno to być tak dużym wyzwaniem, ale wszyscy przekazaliśmy już nasze poglądy."
"Nie powiedziałbym, że sprawy doszły do punktu gdzie nie ma żadnego odwrotu, ale chcemy przynajmniej zobaczyć wolę z drugiej strony."
"Myślę, że czujemy, iż przedstawiliśmy już nasze stanowisko i chcemy prowadzić rozmowy oraz dialog, ale tylko o to możemy prosić."
Wygląda jednak na to, że w zbliżające się wybory prezydenckie FIA, jak rzadko kiedy, mocniej zaangażują się sami kierowcy.
Poważnie nad złożeniem kontr kandydatury dla Sulayema rozważa bowiem Carols Sainz, ojciec kierowcy Williamsa i dwukrotny mistrz świata w rajdach samochodowych.
George Russell otwarcie popiera go, ale media zastanowią się czy zapowiadane przez obecnego prezydenta zmiany w statucie Federacji nie będą stanowiły podstawy do wykluczenia go z wyścigu po najwyższe stanowisko, powołując się na konflikt interesów.
"To mogłoby przynieść sportowi tylko korzyści - Carlos ma wewnętrzną wiedzę o Formule 1 z perspektywy kierowcy, a Carlos senior wnosi ogólne doświadczenie ze świata motorsportu. To może być świetna kombinacja" mówił.
"Z technicznego punktu widzenia jesteś i tak dość daleko odsunięty. To do ludzi technicznych w FIA należy tworzenie przepisów."
"Prezydent FIA w przeszłości był prawdopodobnie znacznie mniej zaangażowany niż to, co obserwujemy obecnie i znacznie mniej widoczny."
"Zawsze wiedzieliśmy, kto jest prezydentem FIA - zwłaszcza za czasów Jeana Todta - ale działał raczej w tle, a nie na pierwszym planie. Dlatego nie widzę tu żadnego zagrożenia konfliktem interesów."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się