Charles Leclerc po pierwszych próbach bolidu na sezon 2026 w symulatorze nie jest zadowolony z tego jaka przyszłość czeka Formułę 1.

Już w przyszłym roku F1 czeka totalna zmiana przepisów technicznych, które dotyczyć będą nie tylko aerodynamiki, ale również jednostki napędowej i to właśnie ten drugi element budzi najwięcej obaw.

Nowe układy napędowe zachowują bowiem architekturę silnika spalinowego V6 Turbo o pojemności 1,6 litra, ale pozbywają się najdroższego elementu układu hybrydowego, czyli MGU-H. Będą również zasilane zupełnie nowym i wyjątkowo drogim paliwem.

Mimo to zdecydowanie zwiększy się udział mocy elektrycznej, który powinien zbliżyć się do 50 procent.

Problem w tym, że układ hybrydowy na niektórych torach może nie być w stanie odzyskiwać aż tyle energii i na padoku głośno dyskutuje się o przedziwnych taktykach jakie mogą pojawić się w przyszłym roku na torach F1. Niedawno donosiliśmy również o tym, że FIA wprowadza kolejne zmiany w regulaminach, aby przeciwdziałać zaistniałej sytuacji.

Otwarcie mówi się bowiem, że kierowcom może brakować mocy w połowie prostych i będą musieli redukować na nich biegi, albo że w wolnych zakrętach silniki będą kręciły się na wysokich obrotach, aby ładować dodatkowo akumulatory.

Wszystkie te obawy nie są nowe, ale FIA wcześniej sugerowała, że wynikają jedynie z wykorzystania przestarzałego modelu symulacyjnego. Szybko jednak okazało się, że coś na rzeczy musi być, gdyż specjalnie pod poprawę tych parametrów zdecydowano się na zmiany w aerodynamice, ograniczając docisk a co za tym idzie także opór bolidów.

Nieświeża opinia Charlesa Leclerca bazuje na przejazdach symulacyjnych zaledwie sprzed kilku dni i stanowi cenne źródło informacji o postępach prac nad nowymi bolidami.

"Powiedzmy, że nie jest to najbardziej przyjemny samochód wyścigowy, jakim do tej pory jeździłem, ale nadal jesteśmy na etapie, w którym projekt jest stosunkowo nowy" mówił monakijski kierowca.

"Moja nadzieja opiera się na tym, że bolid znacznie się rozwinie w ciągu najbliższych kilku miesięcy, ale myślę, że to żadna tajemnica, iż przepisy na przyszły rok sprawią, że prowadzenie auta będzie prawdopodobnie znacznie mniej przyjemne dla kierowców."

"Więc tak, na razie nie jestem wielkim fanem takiej zmiany. Ale tak po prostu jest."

"Ostatecznie myślę, że to pewne wyzwanie i chciałbym zmierzyć się z wyzwaniem maksymalnego wykorzystania bolidu, który jest bardzo inny od obecnego. Ale czy sprawia mi to przyjemność? Raczej nie."

Dociskany przez dziennikarzy czy na jego ocenę sytuacji bardziej wpływ ma brak docisku auta, czy może ekstremalny poziom odzyskiwania energii, Leclerc odpierał: "Myślę, że obie te rzeczy. Przy czym ta druga zapewne nieco bardziej."

"To po prostu dziwne... Jeszcze sobie nie wyobrażam, jak będą wyglądały wyścigi i jak ekscytujące będzie wyprzedzanie w przyszłym roku przy tych nowych przepisach."

"Wiem, że ludzie, zespoły i FIA są tego świadomi i prawdopodobnie trzeba będzie nad tym popracować. Nie wiem jednak, jak bardzo to się jeszcze zmieni."

Lewis Hamilton nie miał jeszcze okazji sprawdzić nowego auta w symulatorze, ale przyznaje, że powinno się to zmienić wkrótce.

Zapytany o negatywne komentarze ze strony kolegi zespołowego, przyznał, że dotarły one również do niego.

"On dopiero co zaczął, dosłownie dwa dni temu albo nawet wczoraj, więc ja jeszcze tego nie zacząłem sprawdzać. Głównym powodem jest to, że model nie jest jeszcze ukończony, ale prawdopodobnie wkrótce będę mógł się za to zabrać."

Odczucia Leclerca są więc zbieżne z negatywną opinią Max Verstappena, od której całe zamieszanie z nowymi przepisami się zaczęło, a co później potwierdził również Adrian Newey.