Kierowca Ferrari obawia się wizyty w Monako, mimo iż jest to jego domowa runda mistrzostw świata. Monakijczyk już w zeszłym tygodniu twierdził, że kręty i wolny tor obnaży wszystkie niedoskonałości jego bolidu.
Ekipa Ferrari tradycyjnie wręcz w ostatnich latach prezentuje mocno sinusoidalną formę, do której Charles Leclerc musiał się przyzwyczaić.
Po świetnym zeszłym sezonie wszyscy liczyli, że to Ferrari, jak za dawnych lat, będzie toczyło bój o tytuł z McLarenem, jednak bardzo szybko okazało się, że tak nie będzie.
Ogromne ambicje i presja włoskiej prasy spotkały się z brutalną rzeczywistością i Ferrari ponownie nie do końca wie gdzie się znajduje.
Przebłyski świetnej formy na dystansie sprintu w Chinach i nawet na Imoli w zeszłym tygodniu przeplatane są dużymi problemami na pojedynczym okrążeniu. Te skumulowały się na domowym torze zespołu w zeszłym tygodniu kiedy to Lewis Hamilton i Charles Leclerc nie awansowali nawet do Q3, dając się wyprzedzić kierowcom Williamsa, Astona Martina a nawet po jednym z Alpine i Racing Bulls.
Charles Leclerc zazwyczaj do Monako jedzie pełen optymizmu i wiary, gdyż to jego domowa runda. W tym roku powinien mieć zdecydowanie lżej, gdyż w ubiegłym sezonie udało mu si w końcu przełamać zła passę i wygrał prestiżowy wyścig.
Po wyścigu na Imoli przekonywał jednak, że uliczny tor "obnaży wszystkie słabości" SF-25 i przewidywał, że najbliższy weekend "będzie bardzo trudnym" dla Ferrari.
Leclerc zapytany w czwartek o to jak ocenia swoje szanse na dobry występ w domowym wyścigu, odpierał: "Jeśli chcesz szczerą odpowiedź, to nisko, ponieważ niestety nasz samochód nie spisuje się szczególnie dobrze w wolnych zakrętach, a w Monako są tylko wolne zakręty."
"Na papierze nie wygląda to więc na najbardziej obiecujący tor dla nas, ale Monako jest też tak wyjątkowe i tak różne od wszystkiego, na czym ścigamy się w ciągu sezonu, że może nas pozytywnie zaskoczyć, gdy jutro wyjedziemy na tor - mam nadzieję, że tak właśnie będzie."
"A jeśli tak się stanie, to mam nadzieję, że będę tam w sobotę, bo kwalifikacje będą oczywiście najważniejszą częścią weekendu. Ale na papierze zapowiada się ciężki wyścig."
Jak widać nuta optymizmu w wypowiedzi Monakijczyka jest obecna i może odnosić się do faktu, że przy ustawieniach SF-25 w Monako nie będzie musiał godzić się na tak duże kompromisy, jak konkurencja. Wynika to z faktu, że zespół Ferrari już wcześniej musiał zdecydowanie podnieść tył auta po tym jak po wyścigu w Chinach został zdyskwalifikowany za zbyt duże zużycie deski pod podłogą.
Wszyscy dobrze zdają sobie sprawę, że wysokość zawieszania jest kluczowa dla docisku generowanego przez efekt przyziemny, tak więc Ferrari w ostatnich wyścigach z samego tego powodu straciło sporo na swojej konkurencyjności.
Niewykluczone więc, że przy odrobienie szczęścia ekipa z Maranello będzie mogła włączyć się do walki na ulicach Księstwa.
Układ toru nie ma bowiem praktycznie żadnych szybkich łuków, które wymagałby kompromisów w ustawieniach i SF-25 będzie mogło zostać ustawione bardziej optymalnie pod wolne zakręty. Problemem może jednak okazać się nierówna nawierzchnia toru.
"To zdecydowanie jedno z tych pytań, które sami sobie zadaliśmy tutaj" odpowiadał Leclerc, zapytany czy niskie prędkości w Monako oznaczają, że Ferrari może uniknąć kompromisów, które musiało podejmować na innych torach.
"Odpowiedź na nie poznamy dopiero jutro na torze. Tak naprawdę jeszcze nie wiemy, czego się spodziewać, ale to prawda, że tutaj są wyłącznie zakręty pokonywane z niską prędkością, więc oczywiście skupimy się na tym, by jak najlepiej ustawić samochód właśnie pod takie zakręty. Na większości innych torów trzeba zwykle znaleźć kompromis między zakrętami szybkimi a wolnymi."
"Ale tutaj wszystko kręci się wokół niskich prędkości i mam nadzieję, że odkryjemy coś nowego w naszym bolidzie, czego jeszcze nie widzieliśmy od początku sezonu."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się