Sędziowie FIA odrzucili protest Red Bulla skierowany przeciwko George'owi Russellowi, utrzymując w mocy pierwotny wynik wyścigu.

George Russell wczoraj po raz pierwszy w tym roku stanął na najwyższym stopniu podium, pewnie kontrując przebieg wyścigu od startu do mety.

Chwilę po nim okazało się jednak, że wynik nie jest do końca pewny, gdyż na protest przeciwko kierowcy Mercedesa zdecydował się Red Bull.

Początkowo nie było wiadomo czego miał on dotyczyć, ale niemal pewne było, że chodzi o sytuację z okresu neutralizacji kiedy to Russell mocno zahamował, a Verstappen na moment wyprzedził go, co samo w sobie nie jest zgodne z literą przepisów.

George Russell fakt ten odnotował w komunikacie radiowym, co zostało zinterpretowane przez Red Bulla jako umyślne działanie, mające na celu wszczęcie postępowania przeciwko mistrzowi świata.

W swoim proteście Red Bull próbował przekonać, że rywal działał celowo, dopuścił się gwałtownego hamowania i przekroczył dystans 10 odległości bolidu od samochodu bezpieczeństwa. Wskazał również, że Russell przed naciśnięciem na pedału hamulca spojrzał w lusterko, co w jego opinii miało być dowodem na umyślne działanie Brytyjczyka. Co więcej miał mieć pełną świadomość, że wyścig zakończy się za samochodem bezpieczeństwa więc nie miał potrzeby dogrzewania hamulców.

Zespół Mercedesa na stawiane zarzuty odpowiedział, że Russell hamował z siła tylko 30PSI, co nie jest wygórowaną wartością, a zerkniecie w lusterko świadczyło o jego ostrożności. Kierowca w jego opinii miał też wtedy nie widzieć jak zakończy się rywalizacja.

Ostatecznie po długiej debacie sędziowie utrzymali w mocy pierwotny wynik wyścigu, odrzucając protest Red Bulla.

"Protest złożony przez Oracle Red Bull Racing przeciwko samochodowi nr 63 za rzekomo niebezpieczną jazdę za samochodem bezpieczeństwa oraz niesportowe zachowanie polegające na skarżeniu się, że samochód nr 1 wyprzedzał podczas neutralizacji. Decyzja sędziów: Protest zostaje odrzucony jako bezzasadny" głosił nagłówek dokumentu FIA.

Oprócz powyższej sprawy po wyścigu aż sześciu kierowców zostało wziętych pod lupę sędziów za złamanie zasad jazdy za samochodem bezpieczeństwa. Wśród nich znaleźli się: Gasly, Sainz, Lelcerc, Ocon, Piastri i Antonelli.

Wszyscy ci kierowcy po przekroczeniu linii mety, na którą wczoraj wjechali za samochodem bezpieczeństwa zaczęli wyprzedzać rywali. Problem w tym, że na prowadzącym stawce aucie cały czas świeciły się sygnały ostrzegawcze. Cała szósta została przez sędziów jedynie ostrzeżona.

Sędziowie nałożyli też karę 5 sekund na Lando Norrisa za spowodowanie kolizji ze swoim zespołowym kolegą. Jako że został on sklasyfikowany w wyścigu, kara została po prostu doliczona do  jego wyniku i nie będzie przeniesiona na GP Austrii.

"Sędziowie ustalili, że winę za kolizję ponosi wyłącznie kierowca samochodu nr 4. Ponieważ kolizja nie miała bezpośrednich i oczywistych konsekwencji sportowych, nałożono na samochód nr 4 karę czasową w wysokości 5 sekund po zakończeniu wyścigu."

W trakcie rywalizacji Lance Stroll został ukarany przez sędziów 10 sekundami za wypychanie Pierre'a Gasly'ego, a do tego doszły jeszcze dwa punkty karne, które zawsze można sprawdzić w tym miejscu.